piątek, 9 września 2011

12 - 'Nie mogł w ogóle złapać powietrza!'

[...]
...Mocno przyssałam się do jego szyi i również zrobiłam mu malinkę...
-Masz za swoje! - stwierdziłam, szyderczo się uśmiechając. Prychnął zabawnie, wpijając się w moje usta. Chwile później, nawet nie wiem jak, moja koszulka już leżała na drugim końcu pokoju.
Leżałam na nim w samym, czarnym, koronkowym staniku. Na początku poczułam, jak policzki mi się palą, ale za chwile to przeszło, kiedy poczułam jego ciepłe ręce na moich plecach. A że Christian swojej koszulki nie miał, nie miałam czego ściągać. Kiedy Chris zaczął dobierać się do moich spodenek, oprzytomniałam.
-Chris... nieee. - wymamrotałam nieśmiało, odsuwając się od niego. Wstałam z łóżka i nałożyłam koszulkę. Z powrotem usiadłam na łóżku koło niego.
-Eff.. przepraszam. Poniosło mnie. - powiedział nieśmiało, po dłuższej chwili.
-Nie ma sprawy. - powiedziałam radośnie. Kładąc swoją głowę na jego ramianiu. Oddychał bardzo ciężko. Czemu?
-Christian... coś nie tak? - spytałam.
-Nie, czemu pytasz? - odpowiedział, otrząsając się tak jakby z "transu".
-Bardzo ciężko oddychasz. Co jest? - lekko szturchnęłam go w ramie i spojrzał na mnie.
-Co? - spytałam nie kumata. Dziwnie na mnie patrzył. A raczej w moje oczy... ale tak głęboko.
-Jaa... - zaciął się. Popędziłam go gestykulując znacząco ręką.
-Effy, ja wiem, że to za wcześnie, alee.. - nie mógł wydusić z siebie słowa. Jego oddech z sekundy na sekundę stawał się coraz szybszy i mocniejszy. Westchnął głęboko, z trudem. Nie mogł w ogóle złapać powietrza! Co mu jest?!
-Christian! Wszystko okey? - spytałam, łapiąc go za ramię. Patrzę, a on mdleje na moich oczach! Boże! Ratuj!
-Caitlin! Caitlin! Pomocy! - zaczęłam się wydzierać. Do pokoju wparowała zdyszana Cait.
-Eff, co się stało?! - spytała zmieszana!
-Chris... Christian! On... on zemdlał! Tak nagle! - ledwo mówiłam, a łzy już napływały mi do oczu.
-Jezu! Co się stało?! - spytała i już była przy nim.
-Chciał mi coś powiedzieć i nagle... tak strasznie ciężko oddychał i szybko... i tak nagle... on tak nagle... tak zemdlał. - nie mogłam wymówić niczego zrozumiale. Słowa mi się plątały niemiłosiernie!
-Effy, spokojnie! Dzwoń po karetkę! - uspokajała mnie Cait. Nerwowo i ze łzami spływającymi po policzkach wybiłam numer na karetkę na moim iPhonie i zadzowniłam. Zgłosiłam to co trzeba.
-Mają być za chwile. - powiedziałam nerwowo. Usiadłam koło Chrisa i gładziłam jego rękę. Nie minęło może 5 minut, a karetka już była. Zabrała go do szpitala. Co się kurwa stało?! Pojechałam z Cait i Chrisem razem karetką prosto do szpitala. Jechali na sygnale.

*1 godzina później - szpital*
Christian dalej się nie przebudził. Kurwa, no! To tylko zamdlenie! Ja pierdole, co jest?!
-Panie doktorze, co mu jest do jasnej cholery?! - krzyknęłam na lekarza, kiedy wszedł do sali. Był on łysym staruszkiem z siwymi wąsami. Na plakietce pisało Dr. Hurman.
-Młoda domo, nie wyrażaj się tak... - zwrócił mi uwagę.
-Dobrze, przepraszam, ale co mu jest?! - nie mogłam się uspokoić.
-Ma astmę. - stwierdził. Tak po prostu to powiedział!
-Jak to?! Od kiedy?! - zdziwiłam się. Z tego, co wiedziałam nigdzie nie było informacji, że Christian Beadles ma astmę.
-Od niedawna. Z opowiadań jego siosty i rodziców wiemy, że od dłuższego czasu Christian nie mógł czasami zapanować nad oddechem. - powiedział. Ja wybuchnęłam płaczem. Niby nic groźnego, ale boję się o niego. Cholernie się do niego boję. Co teraz będzie? Nie mam zielonego, bordowego, ani niebieskiego pojęcia.

*Następny dzień - szpital*
Całą noc siedziałam przy Christianie. Spałam na siedząco, ale byłam cały czas koło niego. Nagle do pomieszczenia weszła mama Christiana, pani Dolores. Kobieta o którkich, czarnym włosach i zielonych oczach. Christian jest bardzo do niej podobny, no... oprócz włosów oczywiście. Chyba ona ma farbowane. Nie ważne. Usiadła na drugim kszesełku, obok mnie.
-Witaj, Effy. - przywitała się ze mną.
-Dzień Dobry. - także się przywitałam.
-Christian dalej się nie obudził? - spytała po dłużyszm czasie.
-Niestety nie. - stwierdziłam i znowu się rozpłakałam.
-Nie płacz dziecko, proszę. To chyba coś groźniejszego niż astma.. - stwierdziła i także się rozpłakała. Przytuliła mnie do siebie. Za chwile do pokoju wszedł wysoki mężczyzna z brązowymi, krótkimi włosami i zielonymi oczami. To chyba jego ojciec.
-Witaj młoda damo, jestem Mark, ojciec Christiana. - podał mi rękę.
-Dzień dobry. Jestem Effy. - uścisnęłam jego dłoń.
-Jesteś koleżanką Christiana? - spytał, podnosząc jedną brew do góry, tak, jak Christian i lekko się uśmiechnął. Teraz wiem po kim Chris ma ten "tik" z brwią.
-Yym... tak jakby. Raczej można powiedzieć, że dziewczyną. - odpowiedziałam nieśmiało.
-Ooo! Nasz młody ma dziewczynę! - uśmiechnął się do mnie szeroko i przytulił. Ja się tylko do niego przyjacielsko uśmiechnęłam. Nagle usłyszałam kaszlnięcie. To Christian!
-E... Eff... Effy? - wymamrotał bardzo cichutko.
-Christian?! Bożee... obudziłeś się! - rozpłakałam się ze szczęścia.
-Idę po lekarza! - wtrącił się jego tata.
-Ma... mama? - wymamrotał.
-Tak, synku. - uśmiechnęła się.
Za chwile do pomieszczenia wszedł Dr. Hurman. Kazał nam wszystkim wyjść, ale ja się uparłam, że tu zostanę.
CDN...


***
Jak Wam się podoba? ;p
Obiecałam Sandrze, że dodam. ^^ Jak nie skomentujesz to w poniedziałek Cię zabiję! xd
Szantaaaaaaż! xd

Ajj! Naaareszcie weekend! ;p

5 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Ale fajny ;)

Fanki BTR pisze...

już myślałam ,że nie bd żył;d
fajnyyy<33

Anonimowy pisze...

DAWAJ NASTĘPNY! :O

Anonimowy pisze...

Przeczytałam twoje opowiadania o Abby i Chrisie ... one są super ! <333
Teraz czytam to ... jest zaje*bistee ! ! ! Czekam na kolejny rozdział ; )

Rozkaa 123

Anonimowy pisze...

w sumie moim zdaniem trochę zbyt dziecinnie piszesz. Postaraj się tak nie pisać ciągle ''grr'' i w ogóle nie zmieniaj tak humorków! no a poza tym.. jest super ;)