*Następny dzień – park*
Sobota… jestem umówiona w parku z Christianem. Muszę z nim pogadać. Ja go kocham!
W oddali zauważyłam zbliżającą się ku mnie szczupłą sylwetkę chłopaka. Z daleka już czułam, że to on. Kiedy był już trochę bliżej mogłam spostrzeć każdy szczegół jego sylwetki. Brązowe włosy, szerokie ramiona, niebieska bluza, którą tak kocham i czarne rurki oraz niebieskie bute skate nie wyróżniały się niczym szczególnym, jednak dla mnie on był wyjątkowy. Nagle staliśmy ze sobą oko w oko. Zebrałam swoje siły i wydobyłam z siebie to, co od dawna chciałam mu powiedzieć, ale nie wypadało.
-Kocham Cię najmocniej na świecie i chcę być z Tobą. – powiedziałam na jednym wdechu. Christian delikatnie się uśmiechnął pod nosem i przysunął się do mnie, ja zrobiłam to samo.
Brązowooki stał na tyle blisko, że mógł swobodnie policzyć moje piegi na nosie i policzkach. Ja widziałam doskonale każdy jego pieprzyk na twarzy. Szczególnie ten jeden, cholernie seksowny nad ustami, który niesamowicie dodaje mu uroku i tajemniczości. Delikatnie musnęłam jego wargi, które dalej smakowały papierosami. On wtedy pogłębił pocałunek, co od razu odwzajemniłam. Całując go czułam smak alkoholu, który płynął w jego krwi, ale nie był pijany. Wcale mnie to nie obrzydzało, wręcz przeciwnie – podniecało. Wreszcie się od siebie odkleiliśmy.
-Kocham Cię. – stwierdził Christian z ogromnym uśmiechem na twarzy.
-Ja Ciebie też. – wyszeptałam i wtuliłam się w jego osobe. Obioł mnie swoimi silnymi ramionami, jeszcze bardziej mnie do sieie wtulając. Kiedyś najbezpieczniej czułam się w ramionach ojca, ale że moich rodziców prawie nie ma w domu, to teraz Beadles stanie się moim obrońcą i bohaterem. Może i się trochę zapuścił… ale i tak go kocham.
-Dasz się gdzieś zaprosić? Na naszą pierwszą randkę? – spytał z cwaniaczkim uśmieszkiem.
-Jaaaasne. – zarechotałam jak Bailey z „Nie ma to jak statek”.
-No to widzimy się o 19? – spytał widocznie zadowolony.
-Tak. – stwierdziłam i ruszyliśmy do mojego domu. On mnie odprowadził i poszedł do siebie. Cmoknęłam go delikatnie w usta na pożegnanie i weszłam do domu. Ku mojemu zdziwieniu w domu zastałam moich rodziców!
-Mama! Tata! – krzyknęłam i wtuliłam się w nich.
-Effy! Słoneczko moje! – wycałowała mnie mama.
-Ancymonie ty mój! – podniósł mnie do góry tata i zakręcił się parę razy wokół własnej osi. Zaśmiałam się.
-Gdzie Hannah? – spytałam.
-Na góże. – powiedziała mama i poszła do kuchni.
-Masz jakieś plany dzisiaj? – spytał tata.
-Noo.. maaam.. – przymróżyłam lekko jedno oko i przechyliłam głowę na bok, dyskretnie patrząc na tatę.
-A z kim to?! – spytał stanowczym, lecz trochę rozbawionym głosem.
-Yymm.. – zamyśliłam się.
-Jeśli można wiedzieć! – dodał, robiąc rękami gest obronny i śmiejąc się pod nosem.
Przygryzłam dolną wargę, bojąc się spojrzeć na ojca.
-Z chłopakiemm.. – powiedziałam nieśmiało.
-Ooo! Kate, słyszałaś! Nasza Effy ma chłopaka! – wydarł się do mojej mamy, śmiejąc się.
-Tatooo.. – przeciągnęłam, uśmiechając się. Mama wbiegła do salonu ze ścierką w ręku i w fartuszku.
-Nie gadaj Brand! – krzyknęła do taty.
-Nooo! – przyznał.
-O której? – spytała mama z uśmiechem.
-O 19. – stwierdziłam.
-To idź się szykować. – powiedziała i wskazała ręką na górę.
-Już! – zasalutowałam i wbiegłam po schodach, o mało nie potykając się o własne nogi i schody przy okazji.
Szykowałam się dość długo. Na koniec postanowiłam, że ubiorę się tak:
Muszę przyznać, że wyglądałam naprawdę niczego sobie. Wreszcie wybiła długo przeze mnie oczekiwana 19 godzina! Zeszłam powoli po schodach, żeby nie wywalić się na tych 10-centymetrowcach. Kiedy rodzice mnie zobaczyli zaczęli klaskać, a mama płakać.
-Yym.. mamo? Czemu płaczesz? – spytałam.
-Moja mała córeczka idzie pierwszy raz na randkę! Ahh! – i znowu wytarła nos w chusteczkę.
-O mamooo. – stwierdziłam pod nosem. Nagle zadzwonił dzwonek do drzwi i ruszyłam ku nim, a moi rodzice za mną.
-Zostać! – powiedziała, obruciłam się na paluszkach i z powrotem ruszyłam. Wzięłam głęboki oddech i otworzyłam drzwi. Kiedy go zobaczyłam, zaparło mi dech w piersiach. Wyglądał olśniewająco i cholernie seksownie! Miał on taki garnitur:
No nie mogę! Serio! Nie wyrabiam! Zaraz zemdleje! Zatkało mnie.
-Czeeeść. – uśmiechnęłam się słodko.
-Cześć. Wyglądasz… - westchnął i uśmiechnął się pod nosem.
-Wooow. – dokończył, wytrzeszczając oczy.
-Witam. Jestem Brand. – przepchnął mnie mój ojciec i wyciągnął rękę w stronę mojego chłopaka.
-Wiatm pana. Jestem Christian. – powiedział nieśmiale i wyścisnął jego dłoń.
-Christian… jaki? Wybacz, ale nie kojarzę Cię. – uśmiechnął się.
-Beadles. – powiedział z uśmiechem. Mój tato nie był chyba zbytnio zadowolony, że to potomek Beadles’ów, ponieważ odkąt tylko pamiętam, moja rodzina toczy wojnę z jego rodziną. Ojj… nie dobrze. Bardzo niedobrze!
-Kochaniee! – krzyknął mój ojciec, do mojej matki.
-Poznaj chłopaka naszej córuni. To ten od Beadles’ów. Christian. – sztucznie się uśmiechnął, chodź dobrze wiedziałam, że jest wściekły. To nie wyjdzie na dobre! Ratujcie!
CDN...
1 komentarz:
Superr. ... Na serioo ;**
Kiedy następnyy ? ;*
Rozkaa123
Prześlij komentarz